Uwaga!

poniedziałek, 17 lutego 2014

I tak jej nie uciekniesz

Wreszcie wróciłam do domu, po pierwszym i zdecydowanie za długim dniu w szkole. Dlatego też miniaturka jest tak późno.
Mam wrażenie, że wyszła mi z tego jakaś tania powieść rhomantyczna, ale to już do oceny oddaje Wam. Bardzo proszę o szczere komentarze i krytykę, za którą będę naprawdę wdzięczna. 
Miniaturka na zamówienie always, mam nadzieje, że chociaż trochę się spodoba:)
Piosenka na dziś TUTAJ
Chwilowo także muszę wstrzymać zamówienia. Powróciła szkoła, a wraz z nią testy, zadania i całkowity brak czasu. Postaram się szybko napisać pozostałe miniaturki i jak tylko uporam się ze szkołą, to zostaną ponownie wznowione :)
Życzę miłego czytania.
Ps. Przy okazji dziękuję za wcześniejsze komentarze, moja wena się nimi karmi :D

Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą. ~ Jan Twardowski

Gdy otwierał Ognistą Whiskey, przez drzwi do jego sypialni wpadła zdyszana Hermiona. Przez chwilę błądziła wzrokiem, którego nie powstydziłby się żaden szaleniec i gdy tylko go zobaczyła, podbiegła i rozpaczliwie rzuciła mu się na szyje.
Przez chwilę nie wiedział co zrobić, jednak po chwili westchnął i mocno ją objął. By było jej wygodniej, siadł na zniszczonym fotelu i ułożył ją delikatnie na swoich kolanach. Głaszcząc ją uspokajająco po włosach i wdychając jej zapach, myślał o swojej przyszłości. Niewątpliwie nie zapowiadała się ona dobrze, Merlinie, dobrze to za dużo powiedziane. Nie wiedział, czy przeżyje, choć swoim losem nie przejmował się aż tak bardzo. Spojrzał w twarz powoli zasypiającej Gryfonki i jak przez mgłę, przypomniał sobie wczorajszy dzień.
Obudził go wielki ból w lewym przedramieniu. Szybko wstając z łózka popędził do łazienki przebrać się w swoje nieśmiertelne czarne szaty i po chwili aportował się z błoń z towarzyszącym temu cichym pyknięciem. Zdając sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje, odetchnął głęboko. W Malfoy Manor odbywały się tylko spotkania kręgu wewnętrznego, także sprawa nie mogła być poważna. Gdyby Czarny Pan chciał zastraszyć nieposłusznych Śmierciożerców, spotkanie odbywałoby się gdzie indziej.
Zmierzając pewnym krokiem w stronę obszernej Sali Zebrań, zastanawiał się, co jest powodem tego spotkania. Pewnie Voldemort (nie bójmy się wypowiedzieć tego w myślach) znowu wymyślił jakiś genialny plan zabicia Pottera, który i tak spokojnie ucieknie z miejsca zdarzenia, śpiewając wesoło przy tym pod nosem. Czarny Pan nigdy nie miał dobrych pomysłów (nie, żeby nie był mu za to wdzięczny) dlatego powoli denerwowało go to, że musi wykonywać wszystkie jego zachcianki. Severusie zabij tego, wykop tamtego, dowódź tym i tamtym, a tak poza tym, to...
Zamknął szczelnie swój umysł, gdy przekroczył próg sali w domu Lucjusza. Starając się skupić jak najbardziej, usiadł na zajętym już dla niego wcześniej miejscu, prosto obok Wężowatego, jak go czasami nazywał i zaczął się rozglądać. Jego uwadze nie uszło to, że Sala została dwukrotnie zmniejszona, wymiarami aktualnie przypominała zwykły pokój. Oczywiście na zebranie przyszła o połowę mniejsza grupa Śmierciożerców z kręgu Wewnętrznego.
Gdy Czarny Pan wreszcie raczył przybyć na zebranie, Severus udając lekkie zainteresowanie spojrzał w jego stronę i wstając, ukłonił się nisko.
- Mój Panie – Wyszeptał z przesadnym szacunkiem, kątem oka obserwując zachowanie Wężowatego.
Ten tylko gestem nakazał mu wstać.
- Jak dobrze Severusie, jak dobrze... - Wysyczał i zajął swoje miejsce, znajdujące się centralnie na środku sali. - Mam do ciebie pewną sprawę, sprawę wielkiej wagi, och tak. Ale ona może zaczekać. Siadajcie.
Gdy wszyscy posłusznie wykonali jego polecenie, Czarny Pan podniósł rękę i wskazał, nienaturalnie długim palcem na Greybacka.
- Tak, Panie? - Spytał, charcząc przy tym głośno.
- Jak akcja z napadem na sierociniec?
Chociaż Severusa absolutnie nie interesowały sprawy innych Śmierciożerców i ich zadania, tym razem z zaciekawieniem pomieszanym z obrzydzeniem zaczął się przysłuchiwać opowieści wilkołaka. Choć tego nie pokazał, był zdziwiony tematem jego misji. Severus był jedną z niewielu osób na ziemi, które miały taką przyjemność i zapoznały się z przeszłością Voldemorta. Wiedział także to, że wychowywał się w sierocińcu. Jak widać, musiał naprawdę nienawidzić tego miejsca, skoro zadał tak okrutną misję. Wyobrażając sobie setki zagryzionych dzieci w różnym wieku, poczuł tak niewyobrażalną nienawiść do Czarnego Pana, że aż dziw, że nie spłonął tu i teraz. Może Severus dla większości uczniów był starym nietoperzem-wampirem bez uczuć, jednak gdy w jego życiu pojawiła się Hermiona, tak wiele się zmieniło. Przypomniał sobie jej wielkie, czekoladowe oczy i uśmiech, który należał tylko do niego. Momentalnie zrobiło mu się lżej na sercu. Była taka czysta, taka piękna duchowo, nieznająca nieszczęść wojny i strasznego uczucia zabijania.
Nagle Severus oprzytomniał. To nie miejsce i czas na takie rozmyślanie. Wystarczy jedna pomyłka, jedna przerwa w skupieniu i nie tylko on będzie zgubiony, ale także wszystkie osoby z jego myśli i wspomnień okryję aura szybkiej zagłady.
Ponieważ dawno zaprzestał słuchania monologu Greybacka, przez chwilę nie wiedział o czym mówią zebrani i poczuł złość. „Nieznośna Gryfonka!” krzyknął w myślach, gdy po raz kolejny na zebraniu zaczął o niej myśleć i zacisnął mocniej dłoń.
Wtedy usłyszał jedno zdanie Czarnego Pana i już wiedział, że jest całkowicie rozbudzony.
- Jutro popołudniu napadniemy na Hogwart. Chcę, byście czekali u progu Zakazanego Lasu, dokładne miejsce zebrania wskaże wam Mroczny Znak. Oczywiście Severusa to nie dotyczy - Spojrzał w jego kierunku, wykrzywiając twarz w okrutnym uśmiechu. Nagle wyrzucił ręce do góry. - Już jutro opanujemy Szkołę Magii i Czarodziejstwa, potem świat czarodziejów będzie nasz!
Jak jeden mąż,wszyscy Śmierciożercy wstali i zaczęli wiwatować. Severus z niesmakiem obserwował, jak Yaxley w przypływie radości zaczyna rozbierać młodą mugolaczkę, trzymaną tu w celach służebnych. Gdy poczuł na sobie palące spojrzenie, odwrócił się i ruszył w kierunku Czarnego Pana ciekaw, jakie zadanie szykuje mu tym razem.

Przypomniawszy sobie rozmowę z Wężowatym, drgnął lekko, jednak w porę się opamiętał,gdy zdał sobie sprawę z obecności Gryfonki. Jego zadanie, jak nazwał to Czarny Pan, polegało na wpuszczeniu ich do Szkoły. Nic prostszego. Dotknął jej twarzy i delikatnie zaczął błądzić po niej palcami. Niechcący obudził tym dziewczynę.
- Co się stało? - Spytała opierając się na łokciu, niechcący uciskając na jego wrażliwe miejsce. Gdy to zauważyła, zarumieniła się lekko. - Przepraszam.
Chciała wstać, jednak on szybko złapał ją za rękę i jednym ruchem przyciągnął do siebie. Siedzieli teraz tak, że ich nosy praktycznie się zderzały, a ciepłe oddechy mieszały się ze sobą. Niewiele myśląc, Severus przybliżył się do niej i złożył na jej ustach mały pocałunek, który oddała z wielką chęcią. Gdy był przy rozpinaniu ostatniego guzika w koszuli dziewczyny, nagle poczuł palący ból w lewej ręce. Odrywając się od Gryfonki, szybkim ruchem zerknął na Mroczny Znak i wcale się nie zdziwił, gdy zauważył zmianę jego koloru. Wiedział, co to oznacza.
Z ociąganiem spojrzał w oczy Hermiony, w których dostrzegł wielki ból. Nie była głupia, musiała zauważyć jego syknięcie.
Jak gdyby nigdy nic, powolnym ruchem zaczął zapinać koszulę dziewczyny. Gdy kończył, ona nagle złapała go za ręce, tym samym uniemożliwiając mu zapięcie ostatniego guzika. Trzęsła się i z całych sił starała się nie rozpłakać. Chociaż dobrze ukrywała swoje emocje, Severus i tak to zauważył. Kiedyś także miał problemy z uczuciowością, jednak skończyło się to po śmierci jego matki.
- Obiecaj, że do mnie wrócisz – Powiedziała lekko drżącym głosem. - Jeżeli po wojnie spóźnisz się choć chwilę, odnajdę cię i zabije. Obiecaj mi to.
- Obiecuje – Wyszeptał i z bólem obserwował, jak dziewczyna posyła mu ostatnie spojrzenie i wychodzi, cicho zamykając za sobą drzwi.


Avada kedavra!
Zaklęcie Severusa pomknęło w zastraszająco szybkim tępię w stronę nieznanego mu Śmierciożercy. Trafiony zielonym promieniem, bez życia padł na zdeptaną ziemie. Nie zatrzymując się, by obejrzeć efekt swojego zaklęcia, Mistrz Eliksirów pobiegł dalej, widząc dużą grupkę swoich dawnych kolegów stojących pod drzewem. Posyłając w ich stronę kilka zaklęć z radością obserwował jak martwi spadają na siebie.
Woja trwała już kilka godzin i w dalszym ciągu nie było widać końca. Choć Severus sam przed sobą nie chciał się przyznać, robił się coraz słabszy i efekty były widoczne nawet w zaklęciach. Już nie te lata pomyślał z goryczą i oddał przed siebie kilka zaklęć. Na razie nikt się nie zorientował, że nie jest po stronie Śmierciożerców, jednak czuł, że nastąpi to niedługo.
Pośpiesz się Potter!
Biegnąc wzdłuż błoń kątem oka obserwował, jak Longbottom wykańcza Bellatrix. Lekko uśmiechnął się przy tym pod nosem. Może dzieciak był strasznym ciamajdą, jednak, czego nigdy w życiu nie przyzna, chłopak odziedziczył posługiwanie się różdżką po matce.
Przez całą swoją drogę rozglądał się nieznacznie,w poszukiwaniu pewnej brązowowłosej dziewczyny. Niestety nigdzie jej nie zauważył.
Nagle usłyszał huk i na powoli ciemniejącym niebie pojawił się błysk, który sprawił, że wszyscy walczący stanęli zdziwieni. Przystanął także i on, jednak nie widząc w tym nic ciekawego, wykorzystał okazję i zaczął zabijać niczego niepodejrzewających Śmierciożerców. Zabił chyba z dziesiątkę, gdy nagle pojawił się przed nim wściekły Yaxley. Podwinął rękawy swojego płaszcza i skierował swoją różdżkę prosto na Severusa.
- Wiedziałem, że jest z tobą coś nie tak, Snape! Teraz nareszcie wiem, co. Jesteś pieprzonym zdrajcą! ZDRAJCA! - Huknął, przyciągając wzrok innych.
- Yaxley, zastanów się, co ty wygadujesz – Powiedział spokojnie, chcąc zwabić Śmierciożerców w błąd. - Jak niby miałbym być zdrajcą, będąc najbliższym sługą Czarnego Pana? Myślisz, że da się go oszukać?
- Widziałem, jak zabijasz Marcusa! - Krzyknął, jednak widać było, że jest coraz mniej pewny. - Widziałem, jak posyłasz zaklęcie w jego kierunku!
- Posyłałem wiele zaklęć, w wiele kierunków, więc skąd wiesz, że akurat tamto było przeznaczone dla Marcusa?
Snape wiedział, że wygrał, w momencie, gdy Śmierciozerca rozpaczliwie zaczął szukać odpowiedzi. Nie przewidział jednak tego, że będzie miał więcej niż jednego świadka.
- Także to widziałem – Z tłumu wyszedł młody Śmierciozerca, w którym Snape rozpoznał swojego dawnego ucznia.
- I ja.
- Ja także.
Choć wiedział, że nie widział żadnego z nich, to teraz i tak jego szanse na przeżycie były bliskie zera, także Severus zaryzykował i zaczął rzucać Avadami we wszystkich zgromadzonych Śmierciożerców. Zdziwił się, gdy kilka promieni przeleciało obok niego i trafiło niczego nieświadomych Śmierciożerców. Kalkulując swoje szanse, szybko obrócił się w kierunku padania śmiercionośnych zaklęć i zaniemówił, gdy zobaczył Hermionę.
- Co ty wyprawiasz?!
- Ratuje ci życie! – Również krzyknęła, tylko ona uśmiechnęła się przy tym promiennie.
Szacując, że zagrożenie jest niewielkie, szybko do niej podbiegł. Dziewczyna widząc to, rzuciła się w jego ramiona.
- Jak się ciesze, że nic ci nie jest.
- Jeszcze.
- Nawet tak nie mów! - Krzyknęła, uderzając go przy tym w ramię. - Bitwa zbliża się ku końcowi, więc są wielkie szanse, że przeżyjesz.
- Skąd to wiesz? O końcu wojny?
- Widziałam jak Harry idzie do Voldemorta – Nagle spojrzała na niego wystraszona. - Melinie, Harry! Ja m u s z ę tam być!
Na pożegnanie tylko dotknęła jego policzka i ruszyła biegiem w stronę Wrzeszczącej Chaty. Severus patrzył się tylko. Cieszył się, naprawdę cieszył się z tego, że dziewczyna mu pomogła. Bez niej nie dałby sobie rady, choć zdawał sobie sprawę z tego, jakie uczucia targały teraz Hermioną. Wyrzuty sumienia po zabiciu jednego człowieka są ogromne, nie mówiąc już o kilku. Obiecując się zająć tym od razu po zakończeniu wojny, ruszył przed siebie.

Wieść o zabiciu przez Harrego Voldemorta, rozprzestrzeniła się po całym Hogwarcie. Dookoła można było słyszeć śmiech, ale również płacz i zgryzotę po bezpowrotnej stracie bliskich osób. Severus wchodził właśnie do zamku, gdy jego uwagę przykuł pewien mały drobiazg. Mała gwiazda symbolizująca Czarnego Pana, leżała sobie spokojnie na ziemi. W innych okolicznościach nie zwróciłby na to uwagi, jednak właśnie teraz jego szósty zmysł szpiega podpowiadał mu, że coś jest bardzo nie w porządku.
- Snape.
Z cienia, potwierdzając jego wszystkie obawy, powoli wyszedł Greyback. Jego szaty były postrzępione i skąpane we krwi. Ciało nadal miało kształt wilkołaka, jednak twarz zostawił ludzką. Szaleńcze oczy wypełniała radość.
- Wiedziałem, że Yaxley miał rację. Trzeba cię było już dawno wykończyć, ty plugawy zdrajco.
- Kogo nazywasz plugawym, Greyback?
- Severus?
Nagle Mistrzem Eliksirów wstrząsnął niepohamowany strach, taki, jakiego nie doświadczył w całym swoim życiu. Hermiona. Musiała usłyszeć glosy i teraz szła w ich kierunku.
Greyback, widząc jego przerażenie, zaśmiał się paskudnie.
- Czyżby twoja kochasia? Spokojnie, nie zrobię jej krzywdy, ale pod jednym warunkiem. Ty nie skrzywdzisz mnie.

Gdy Hermiona wyszła za zakrętu, zobaczyła coś, czego nigdy nie zapomni.
Przed nią stał Severus i rozmawiał z Greybackiem.
Nawet nie miał wyciągniętej różdżki. Co się z nim stało?
- Severus? - Powtórzyła, robiąc parę kroków przed siebie. Przed pobiegnięciem do niego, powstrzymała ją jego wyciągnięta ręka.
- Nie ruszaj się z miejsca – Spokojny głos Snape'a zadziałał nią jak najlepsza hipnoza. Z bólem w sercu usłuchała go i stanęła.
- Co się dzieje? - Nie mogła pohamować pytań ani łez. Gdzieś w środku wyczuwała najgorsze.
Mistrz Eliksirów obrócił się do niej i gdy otwierał usta, Greyback zaatakował.

Usłyszał krzyk Hermiony i gdy poczuł zęby wilkołaka na swojej szyi, był już przygotowany. Nie walczył, wiedział, że nie ma to najmniejszego sensu.
Posługując się magią bezróżdżkową (pod koniec bitwy jakiś olbrzym nadepnął na jego różdżkę. Do tej pory zastanawiał się, jak to było możliwe) wyczarował barierę mająca zatrzymać dziewczynę w jednym miejscu. Widząc jak rzuca się ona bezradnie, odwrócił wzrok.

Gdy bariera zatrzymująca ją w miejscu zniknęła, Hermiona rzuciła się w stronę Severusa i upadła na ziemię obok niego. Chwilę wcześniej wilkołak uciekł do lasu, dlatego była pewna, że jest bezpieczna.
Po pośpiesznie wysłanym patronusie do pani Pomfey, zaczęła tamować jego rany, wmawiając sobie, że jeszcze nie jest za późno. Hamując łzy, przeczesywała rękami jego włosy, mówiąc przy tym coś cicho.

W ostatnich chwilach życia Severus był przytomny. Dlatego nie chcąc tracić czasu otworzył oczy i spojrzał na płacząca dziewczynę, przypominając sobie wszystkie chwile spędzone razem.
Wypowiadając do niej swoje ostatnie słowa, zamknął oczy i przeniósł się do świata cierpień. Do świata bez niej.


CZYTAM = KOMENTUJE


piątek, 14 lutego 2014

Walentynki

Krótkie, bardzo krótkie, ale takie właśnie miało być:) Miniaturka na zamówienie Lili (Lila? Przepraszam, nie jestem pewna, jak to odmienić), bardzo przyjemnie mi się ją pisało.
Smutne Sevmione jest już napisane, także powinno ukazać się na dniach.
Piosenkę na dzisiaj znajdziecie TUTAJ
A tak poza tym, jak spędzacie walentynki? U mnie właśnie gotuje się mleko na kakao i chyba zaraz poszukam jakiejś ciekawej książki xd 

Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości. ~ Paulo Coelho

Czerwone serce przeleciało dokładnie przed twarzą Hermiony, sprawiając, że zaskoczona dziewczyna cofnęła się do tyłu. Zamrugała parę razy i spojrzała w górę.
  • Widać po tylu latach Dumbledor'owi nie skończyły się pomysły - Powiedział z przekąsem Ron, patrząc w tym samym kierunku co jego przyjaciółka.
Dzisiejsze skupienie Wielkiej Sali było całe w czerwieni. Jak Wielka Trójka już się dowiedziała, były to serca, skupiające się na suficie i spadające na każdego, kto właśnie przekraczał próg jadalni.
  • Nie wiem, czy mi się to podoba – Powiedział Harry, zajmując swoje stałe miejsce przy stole Gryffindoru. - Za czerwono dla mnie.
  • Przecież to podstawowy kolor twojego domu!
  • Jest jeszcze złoty, który jakoś bardziej do mnie przemawia.
Ron spojrzał dziwnie na Harryego. Gdy już miał się odezwać, na środek wyszedł Dumbledore. Uśmiechnął się pogodnie do swoich uczniów.
  • Witajcie! Może od razu przejdę do rzeczy. Wiedząc, jak zawsze w Hogwarcie wyglądały walentynki, razem z nauczycielami postanowiliśmy lekko je urozmaicić – Wskazał ręką na czerwone skupienie. - Po śniadaniu do każdego podleci przecięte w połowie serce, na którym zapiszecie swoje imię i nazwisko. Gdy wszystko będzie gotowe, serca odlecą do osoby, która według nich pasuje do was najbardziej. I wierzcie mi – dodał rozbawiony.- że nie ma sposobu na ominięcie serca. Dopóki nie spełnicie jego wymagań, będzie trzymało się was mocno. Wesołych walentynek! - Powiedział, kierując podniesiony kieliszek w stronę zbaraniałych uczniów.
Po jego przemowie w Sali zapadła cisza, która po kilku sekundach wypełniła się podnieconymi szeptami. Przyjaciele spojrzeli sobie w oczy.
  • To będzie ciekawie.
Gdy tylko Hermiona odłożyła sztućce na pusty talerz, w jej stronę podleciało serce. Nie chcąc, by jej uciekło, złapała go w obie ręce. W dotyku było twarde i gładkie, a w świetle mieniło się lekko. Trzymając go mocno w jednej ręce, drugą złapała marker leżący samotnie w wiklinowym koszyku, przygotowanym specjalnie na dzisiaj i w przeciętym miejscu wpisała swoje imię i nazwisko. Gdy kończyła pisać ostatnią literę, połówka nagle zaczęła się wyrywać. Widząc, że niektórzy też mają z tym problem, puściła niespokojne serce. Siedząc pośród gwary i śmiechu, z niepokojem obserwowała, jak szybko mknie w stronę sklepienia, do swoich identycznych przyjaciół.


  • Zaraz się zacznie!
Ginny wpadła do pokoju Hermiony i, z wielkim uśmiechem na twarzy, rzuciła jej się na łóżko. Miała na sobie pomarańczową koszulkę i brązowe spodnie, co zdaniem Hermiony, prezentowało się wspaniale. Swoje rude włosy spięła w niesforny kok, z którego kilka zdążyło już wypaść. Uśmiechnęła się do Hermiony szeroko, tym samym pokazując jej swoje równe, białe zęby.
  • Nie cieszysz się?
Z pozoru było to niewinne pytanie, jednak brązowowłosa poczuła niepokój. Sama nie wiedziała jak ma się zachować, nie sądziła, by serce wybrało jej drugą połówkę. Bo jakby nie patrzeć, kto mógł do niej pasować? Była chyba jedyną osobą w Hogwarcie, która tak lubiła książki i naukę. No dobrze, pominęła Dumbledora, ale na samą myśl o nim z nią robiło jej się niedobrze. Ginny widząc jej skrzywioną minę szybko zaprzestała zadawania pytań i łapiąc ją za rękę, zaprowadziła do Wielkiej Sali, która była już prawie pełna.
Gdy w jadalni pojawił się dyrektor, nagle wszystkie stoły zniknęły, udostępniając miejsce do stania cisnącym się jak sardynki uczniom. Od razu wszyscy z jękiem ulgi odsunęli się od siebie i stanęli wygodnie na środku sali.
Zadowolony Dumbledore potarł dłonie.
  • Czy wszyscy są? - Gdy nikt nie zaprzeczył, uśmiechnął się lekko. - Dobrze, w takim razie zaczynamy! - Krzyknął, kierując różdżkę ku górze.
Hermiona krzyknęła głucho, gdy obok niej nagle pojawił się różowy, puchaty fotel. Cofnęła się lekko w bok i spojrzała przed siebie.
Jak widać zaklęcie Dumbledora nie tylko miało pobudzić do życia latające teraz serca, ale także przyozdobić Wielką Salę. Dziewczyna z nieskrywanym zdumieniem obserwowała, jak biały kolor ścian zamienia się w czerwony, na suficie pojawiają się serpentyny, a z głośników płynie nastrojowa muzyka. Światło zastąpiono powoli sunącymi w powietrzu świecami, przez co dookoła unosił się przyjemny zapach wosku. Zaczarowana tym wszystkim Hermiona spojrzała w bok, gdy poczuła lekkie uderzanie w ramię. Z błyskiem w oczach złapała za połówkę serca i obróciła do siebie.
Jej bajka prysła w jednym momencie.
Hermiona głośno przełknęła ślinę, czując coraz szybciej gromadzące się łzy w oczach i prawdopodobnie wyszłaby z sali, gdyby ktoś mocno nie złapał jej za rękę. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w stronę czarnych jak noc oczu.
W dalszym ciągu trzymając jej dłoń, Severus Snape zbliżył się doń nieznacznie i pochylił lekko, prawie dotykając czoła dziewczyny swoim. Hermiona wypuściła wilgotny oddech i zadrżała. Był tak blisko, że czuła jego oddech, a równocześnie tak daleko, bo nie mogła tego wykorzystać. Czując palące łzy na policzkach, szybko odwróciła głowę.
Nienawidziła płakać. Gardziła tym i uważała to za słabość, także pokazując się z takiej strony Severusowi, czuła wielki wstyd i złość na samą siebie. On, jakby to wyczuwając, złapał ją za podbródek i odwrócił do siebie. Nie czekając na pozwolenie, pochylił się w jej stronę i złożył delikatny pocałunek na jej wilgotnych od łez wargach.
Nie zwracał uwagi na to, że znajdował się w sali pełnej uczniów i nauczycieli. Nie było dla niego ważne to, że dziewczyna mogła tego nie chcieć i właśnie wyrządzał jej wielką krzywdę. Chwilowo liczyła się dla niego tylko chwila, nastrój oraz to, że jego... jego uczennica (do cholery jasnej, on był Snapem, Snapem nieposiadającym uczuć, szczególnie czegoś takiego jak miłość) cierpi. Zamykając dostęp głosowi rozsądku do swoich myśli, pogłębił pocałunek.
Gdy dziewczyna poczuła wargi Severusa na swoich, dosłownie stanęła sparaliżowana. Jednak po chwili cały strach, zdenerwowanie oraz smutek ustąpiły miejsce radości oraz pożądaniu. Jedną rękę wsunęła mu za włosy i przyciągnęła mocno do siebie z zadowoleniem zauważając, że poddał się temu bez sprzeciwu.
  • Może jednak znajdźmy sobie inne miejsce – szepnął Snape, muskając wargami jej szyję. - Czuje na sobie palące spojrzenie połowy sali, a nie chce, by Minerwa robiła ci potem wyrzuty.
Gdy uzyskał jej pozwolenie, delikatnie wziął ją na ręce i zaprowadził w stronę lochów. W swoim umyśle raz po raz odtwarzał zdziwione twarze uczniów, wiedząc, że na następny dzień będą męczyły go potworne wyrzuty sumienia, jednak chwilowo miał to, za przeproszeniem, gdzieś. Prychnął rozbawiony i, nie zrzucając Hermiony, otworzył drzwi do swojej sypialni.
To zdecydowanie były jego najpiękniejsze walentynki.



CZYTAM = KOMENTUJE

środa, 12 lutego 2014

Wstęp


Witajcie!
Ostatnio pisanie miniaturek idzie mi coraz szybciej i sprawniej, dlatego postanowiłam dać ujście kilku z nich i stąd ten blog. Czego jeszcze możecie się na nim spodziewać? Tak naprawdę to nie wiem. Mam kilka krótkich wierszyków, więc może kiedyś któryś z nich zostanie opublikowany.
O czym będą miniaturki? O wszystkim. Mogę pisać o parringach z HP, Pretty Little Liars, Tuneli, Igrzysk Śmierci... Będę otwarta na wszystkie zamówienia (oczywiście, mam na myśli, będę spełniała tylko te życzenia, o których mam przynajmniej jakieś pojęcie. Od razu mówię, że nigdy nie czytałam Zmierzchu czy Pamiętników Wampirów). Zamówienia możecie pisać już pod tym postem, bo nie wiem, kiedy pojawi się pierwsza miniaturka :)
Bardzo proszę o zostawianie komentarzy. Chciałabym wiedzieć, czy komuś podobają się moje twory, także każda krytyka będzie mile widziana. Nie trzeba być zalogowanym, by zostawić po sobie ślad. Jeżeli nie widzisz swojego bloga w Teleporterze, to zostaw mi do niego link (Poczta), postaram się zajrzeć. Odwdzięczam się za każdy komentarz.
To chyba wszystko... Jak coś, to wyjdzie w praniu :D
Pozdrawiam, Wasza czarna.

DOPISEK: Usunęłam weryfikacje obrazkową.