Duże podziękowania pragnę przekazać Likorii, którą znajdziecie TU, za zbetowanie moich bazgrołów<3
PIOSENKA
Ps. Zapraszam do wypełnienia ankiety (po lewej:D) i komentowania. Jest Was tak dużo, a tak niewielu pozostawia po sobie ślad. Proszę, dajcie mi znać, że czytacie, każde zdanie jest dla mnie ważne. Anonimy też mogą komentować:)
Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nastąpi - w końcu był o wiele starszy ode mnie.
Jednak nie spodziewałam się, że przyjdzie tak szybko.
- Nie! - Krzyknęłam i rzuciłam się do przodu, gdy zobaczyłam, jak zielone światło przecina niebo.
Jednak nim zdążyłam cokolwiek zrobić, silne dłonie objęły mnie w pasie, tym samym pozbawiając możliwości ruchu.
- Hermiono - ktoś szepnął mi do ucha, jednak nie byłam w stanie stwierdzić kto. Kłębowisko myśli objęło mój umysł, ciało stało się miękkie jak kawałek waty. Kolana ugięły się pode mną, a ja mocno upadłam na ziemie, prosto w błoto.
Ku mojemu zdumieniu, nie uroniłam ani jednej łzy.
- Proszę.
Draco Malfoy stanął nade mną z kubkiem herbaty. Wyraźnie chciał, bym ją od niego wzięła, jednak nawet na ten najmniejszy gest zabrakło mi sił.
Lekko pokręciłam głową i spojrzałam na kominek.
- Dlaczego... - Zamilkłam, jednak po kilku sekundach westchnęłam i spróbowałam ponownie. Odchrząknęłam. - Dlaczego nic nie czuję?
Malfoy także westchnął i, kładąc kubek z herbatą na stole, usiadł obok mnie na kanapie. Siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym gryfonów, jednak nikt nie zwracał na to uwagi - wszyscy zajęci byli szukaniem ciał.
- Czasem tak jest - cicho prychnął i spojrzał na swoje dłonie, ubrudzone ziemią i krwią. - Na początku nie dociera do ciebie śmierć bliskiej osoby, jednak później przychodzi ona z podwojoną siłą. To, kiedy ona nadejdzie, zależy tylko i wyłącznie od psychiki danego człowieka.
- Straciłeś kogoś kiedyś? - Spytałam i zerknęłam na niego.
- Babcię. I... - Gdy nasze spojrzenia się spotkały, oboje westchnęliśmy. Nagle poczułam, jak do moich oczu napływają łzy.
Szybko pociągnęłam nosem i odwróciłam wzrok.
- To było głupie pytanie, wybacz - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać drżenia w głosie. Draco złapał mnie za ręce i ścisnął.
- To całkiem naturalne, Hermiono - spojrzał mi w oczy i zacisnął wargi. - Nie powstrzymuj emocji, bo później, nagromadzone, wybuchną w nieoczekiwanym momencie. Wiesz, że mam w tym doświadczenie.
Kiwnęłam głową i nagle z oczu trysnął mi potok łez. Załkałam głośno i oparłam się o bark Malfoy'a.
- Można?
Harry i Ron powoli wsunęli się do mojego pokoju i stanęli w drzwiach. Dawni przyjaciele spojrzeli na mnie niepewnie, a ja kiwnęłam głową, szybko odwracając od nich wzrok.
- Jak się czujesz? - Harry podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka na którym leżałam, podkulona.
W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami.
Ron zbliżył się powoli do mojego łóżka i spojrzał na mnie z pod gęstych brwi.
- Wiedz, że możesz na nas zawsze polegać, Hermiono - powiedział cicho i spojrzał na zdjęcie leżące na komodzie. Szybko przełknął ślinę i odwrócił od niego wzrok. - Mimo wszystko, nadal jesteś naszą przyjaciółką.
Prychnęłam głośno i pokręciłam głową, dając im wyraźny znak, że nie nie wierze w żadne wypowiedziane przez nich słowo.
- Naprawdę - prawie krzyknął Harry, a materac, na którym leżałam, podskoczył nieznacznie. - Możesz powiedzieć nam o wszystkim!
Powoli odwróciłam głowę i na niego spojrzałam. Widziałam, jak pod widoczną obojętnością w moich oczach chłopcy wzdrygają się, jednak nie mogłam na nią nic poradzić - po całej przepłakanej nocy czułam się tak, jakbym była wyprana z emocji.
- Nie, Harry, nie mogę - odpowiedziałam cicho. - Gdy ostatnim razem się na to zdobyłam, wy, przy użyciu wielu przezwisk, odtrąciliście mnie, choć dobrze wiedzieliście, jak dużo kosztowało mnie podzielenie się z wami tą informacją. Nie potrafię zaufać wam ponownie.
Moi dawni przyjaciele spojrzeli na mnie z bólem, jednak ja nie chciałam przechodzić przez całą rozmowę ponownie.
- Idźcie już, proszę. - Wyszeptałam i zwinęłam się w kłębek pod kocem. Zamknęłam oczy.
- Nie! - Krzyknął Ron i z rozpędem usiadł obok mnie. Szybko wyprostowałam się i na niego spojrzałam.
- Hermiono, my staraliśmy ci się pomóc!
- Słucham?! - Również krzyknęłam, jednak w moim krzyku słychać było ból. - Jak poprzez odtrącenie i naśmiewanie się z mojego wyboru rozumiecie pomoc?
- Chcieliśmy uświadomić ci, że nie dokonałaś dobrej decyzji! - Harry uniósł ręce i spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym cierpienia.
- Dobrej decyzji?! - Zaśmiałam się, jednak nie odczułam żadnych emocji. Byłam pusta w środku. - Skąd mogliście wiedzieć, co jest dla mnie dobre?
- A ON wiedział?!
- Tak, Ron, wiedział -powiedziałam cicho, czując, że zaraz rozpłacze się ponownie. - A teraz idźcie, proszę.
Ron spojrzał na mnie oskarżycielsko i ciężko wstał.
- Zobacz, co z tobą zrobił. Nie dość, że splamił twoje imię, to jeszcze nastawił przeciwko nam - razem z Harrym skierowali się w stronę drzwi. Gdy już prawie wyszli, Ron szybko dopowiedział najokropniejszą rzecz, na jaką było go stać. - Dobrze, że nie żyje.
Za nim moje zaklęcie dotarło do drzwi, oni już zbiegali po schodach do Pokoju Wspólnego. Zerknęłam na miejsce, gdzie po raz ostatni, zobaczyłam kiedyś najbliższe mi osoby, teraz znienawidzonych wrogów i opadłam na poduszki, zanosząc się płaczem.
- Wstań, Hermiono.
Draco pochylił się nade mną i delikatnie dmuchnął w twarz. Zakasłałam kilka razy i schowałam się pod kołdrę.
- Nie możesz spędzić życia w łóżku - chłopak uśmiechnął się, gdy spojrzałam na niego nienawistnym wzrokiem i sięgnął do rąbka mojej kołdry. - Jesteś gryfonem, czy nie?
- W tym momencie? - Przez to, że mój głos był zduszony przez poduszkę, brzmiałam jeszcze gorzej. - Czuje się jak... jak...
- Tak?
Westchnęłam i powoli usiadłam.
- Dlaczego nie dajesz mi spokoju?
Draco zacisnął wargi i spojrzał w bok.
- Nie chce, byś popadła w depresję. Snape by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że jego śmierć doprowadziła cię do tego stanu.
Zmarszczyłam czoło i kiwnęłam głową.
- Czyli robisz to z poczucia obowiązku?
- Nie! Oczywiście, że nie! - Prawie krzyknął, jednak w porę się pohamował. - Do tego dochodzi to, co powiedzieli ci Potter i Wieprzej.
- Uwierz mi, w tym momencie nienawidzę ich tak bardzo, jak wcześniej kochałam - powiedziałam i upadłam mocno na plecy, zawieszając niewidoczny wzrok na szarej plamce na suficie.
Draco spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kochałaś... Nieważne - wzruszył ramionami i usiadł na brzegu mojego łóżka tak, jak wcześniej Harry. Spojrzał na zegarek. - Jeżeli chcesz zdążyć na śniadanie, to masz jeszcze czterdzieści minut. Będę czekać na dole - powiedział i wybiegł, nie dając mi nawet okazji do piśnięcia o sprzeciwie.
Mały kamień sturlał się z dziurawych schodów i zatrzymał przed wejściem do Wielkiej Sali. Kopnęłam jeszcze jeden, z ciekawością obserwując, jak z gładkością sunie po nierównej powierzchni.
- Życie - Malfoy stanął za mną i zaczął obserwować turlające się kawałki gruzu.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i uniosłam brwi.
- Tak wygląda nasze życie - powtórzył i zawiesił wzrok na kupce kamieni. - Przez większość czasu turlamy się po wystających, kłujących skałach lub spadamy do nierównych dziur po to, by na końcu zatrzymać się na równej powierzchni - chłopak spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się miękko.
- Wszystko ma swój cel - wyszeptałam, nagle rozumiejąc.
- Kiedyś to, co czujesz skończy się, a ty odzyskasz dawne siły, Hermiono - Draco złapał mnie przelotnie za ręce i szybko puścił. - Nie daj się temu przytłoczyć.
Spojrzałam na niego z oczyma pełnymi łez i pociągnęłam nosem.
- Jak ty to robisz? - Spytałam pełnym emocji głosem, a Draco posłał mi zdumione spojrzenie. - Nie dajesz się ponieść - wyjaśniłam, a chłopak westchnął.
- To nie jest takie łatwe - zaśmiał się cicho, jednak bez radości. - Snape był dla mnie kimś bliskim, kimś, z kim mógłbym porozmawiać o wszystkim. Doradzał, czasem pocieszał - uśmiechnął się. - Nie do wyobrażenia, prawda?
Kiwnęłam głową i zaśmiałam się przez łzy.
- Miał swoje reguły - powiedziałam i przesunęłam placem po, kiedyś gładkiej, teraz chropowatej poręczy i uśmiechnęłam się nikło. - Jednak czasem potrafił okazać uczucia.
- Tak - kiwnął głową Malfoy.
Na chwilę między nami zapanowała cisza, jednak nikomu z nas to nie przeszkadzało. Napawałam się nią jak powietrzem.
Po kilku minutach Draco spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Co? - Spytałam, chcąc nie chcąc odwzajemniając mu przy tym uśmiech.
- Po raz pierwszy, odkąd o nim rozwialiśmy, płakałaś tak mało - podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. - To dobry znak.
- Widocznie zbiornik się już wyczerpał - odpowiedziałam neutralnym tonem i spojrzałam na wejście do Wielkiej Sali, gdzie leżało kilka porzuconych kamieni.
- Nie. To znaczy, że powoli wracasz do świata żywych - chłopak położył mi dłoń na plecach i pchnął do przodu, a ja szybko złapałam się poręczy, nie chcąc upaść.
- Draco! - Krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. - Mogłam zlecieć!
Chłopak uśmiechnął się szeroko i ruszył przed siebie.
- Chodź, musimy kiedyś dotrzeć na to śniadanie.
- Wiesz, wcześniej myślałam, że jesteś zakochanym w sobie narcyzem ze Slytherinu, ale teraz...
- Tak?
- Jakby tak pomyśleć, to chyba nic się nie zmieniło.
Schyliłam się, gdy dłoń Malfoy'a przeleciała mi przed twarzą i zaczęłam się śmiać.
Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.
- Ciesze się, widząc cię w tak dobrej formie - otworzył przede mną drzwi i, gdy tylko w nich zniknęłam, dodał cicho tak, bym nie usłyszała: - Choć trochę martwią mnie twoje skoki nastrojowe.
- Nie mogę uwierzyć, że minęły już dwa miesiące - szepnęłam i spojrzałam na Dracona.
Siedzieliśmy razem nad jeziorem i obserwowaliśmy ptaki. Co jakiś czas mieszkająca w wodzie ośmiornica wynurzała się, płosząc je, jednak nie poddawaliśmy się. Lekki wiaterek owiewał nasze twarze, a zachodzące słońce delikatnie odbijało się od tafli jeziora, dodając mu odrobiny magii i koloru.
- Ja też nie - odpowiedział chłopak i podparł się na rękach, nogi wyciągając przed siebie. - Jeszcze nie tak dawno temu cały zamek tonął w gruzach i piasku, teraz nie pozostał po nich żaden ślad - spojrzał ukosem na Hogwart i westchnął.
- Wiem - kiwnęłam głową i sięgnęłam po suchą gałązkę, którą po chwili zaczęłam robić małe dziurki w ziemi. - Zastanawiam się tylko, kiedy to się skończy.
- Co takiego? - Draco spojrzał na mnie z ciekawością i lekkim uśmiechem. W jego spojrzeniu pojawił się pewien blask, jednak nie potrafiłam go odczytać.
- Ta cała szarość. Żałoba - grudka ziemi podskoczyła do góry i spadła z urwiska, nad którym siedzieliśmy, prosto do jeziora. Z tej odległości nie mogliśmy dosłyszeć plusku, jednak zobaczyliśmy maleńkie fale roznoszące się po tafli wody. - Sama... Sama nie jestem w stanie zapomnieć jeszcze o Severusie, prawdopodobnie nigdy nie będę, ale mam świadomość, że jeżeli pozostaniemy w nastroju takim, jaki szerzyliśmy przez te dwa ostatnie miesiące, to będzie to tylko kwestią czasu, aż ujawni się kolejny Voldemort. Nie chciałabym, by ofiara Severusa poszła na marne - ostatnie słowa ledwo wyszeptałam.
Draco kiwnął powoli głową i przechylił się w moją stronę.
- Wiesz, dlaczego się z tobą zaprzyjaźniłem?
Mimo że pytanie było niewinnie, cała się spięłam. Szybko spojrzałam krzywo na chłopaka i przybrałam groźny ton, oczywiście tylko dla przykrywki.
- Jeżeli chcesz przez to powiedzieć, że Severus ci kazał, to ja nie chce o tym słuchać.
Malfoy zaśmiał się cicho i spojrzał na jezioro.
- Nie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Mimo że lubił manipulować ludźmi, to nigdy nie stosował tego na tych, których kochał.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w dół, na swoje dłonie.
- Początkowo, gdy dowiedziałem, się, że jesteście razem, byłem w szoku - kontynuował Malfoy. - Myślałem, że Snape tylko ze mną pogrywa, jednak gdy zauważyłem jego spojrzenia, zrozumiałem, że się myliłem. Ciekawość, dlaczego wybrał akurat ciebie, nie dawała mi spokoju, dlatego pewnego dnia postanowiłem przyjrzeć ci się bliżej - przerwał na chwilę i odchrząknął. - Gdy do ciebie podszedłem, siedziałaś w bibliotece i zaczytywałaś się w jakiejś grubej księdze. Nie, nie, nie potrzeba mi jej znać - powiedział szybko, gdy już otwierałam usta. Zaśmiał się. - Zaczęliśmy rozmawiać. Mimo że wiedziałaś, że dyskutujesz ze mną, ze znienawidzonym ślizgonem, dałaś mi szansę.
- Byłeś rodziną Severusa - uśmiechnęłam się nikło. - Musiałam chociaż spróbować.
- Gdy wyszliśmy z biblioteki, ty skierowałaś się w stronę Skrzydła Szpitalnego. Ja poszedłem za tobą mimo, że o tym nie wiedziałaś - uśmiechnął się na widok mojej miny i kontynuował. - Odwiedzałaś jednego z pierwszaków, który na zajęciach oberwał pryszczatym zaklęciem. Siedziałaś przy nim chwilę, jednak gdy odeszłaś, zostawiłaś małego z uśmiechem na twarzy. Wtedy zrozumiałem po raz drugi, jak bardzo się myliłem.
Zaśmiałam się, gdy skończył opowiadać i położyłam się na trawie.
- W takim razie muszę zepsuć ci te wspomnienia. - Spojrzałam na niego rozbawiona i założyłam nogę na nogę. - Tamtego dnia zgłosiłam się do pomocy pani Pomfrey, a pierwszak uśmiechnął się tylko dlatego, że powiedziałam mu, że pryszcze znikną do końca tamtejszego dnia. Nie zrobiłam nic, przez co mógłbyś przypisać mi zasługi.
- Cóż, dzieciak się ucieszył - Malfoy wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu, a ja mimowolnie się zaśmiałam. Przy nim zapominałam o wszelakich troskach.
Nawet o tych najcięższych.
- Wszystkiego najlepszego!
Ginny przytuliła mnie mocno i szybko wręczyła prezent. Jej rude włosy zakręciły się wokół moich i, gdy szarpnęła, obie poleciałyśmy do przodu.
- To mamy wymówkę, by schować się u mnie w pokoju i otworzyć prezent - Ginny uśmiechnęła się do mnie szeroko i pociągnęła - dosłownie - za sobą.
Powoli, by nie wyrwać sobie wszystkich włosów, usiadłyśmy na jej łóżku i zaczęłyśmy przeglądać prezenty. Jak się spodziewałam, nie dostałam nic od Rona i Harry'ego, jednak sprawiło mi to lekki zawód. Był to wyraźny znak, że nasza przyjaźń jest skończona na zawsze.
- Otworzysz najpierw mój? - Spytała dziewczyna i spojrzała na niewielki pakunek, leżący tuż obok mnie. Powoli po niego sięgnęłam i uśmiechnęłam się.
- Czy to jest to, co myślę? - Spytałam i zaśmiałam się na widok jej miny.
W środku leżał mały wisiorek w kształcie łzy. Gdy podniosłam go ku górze, odbiło się od niego kilka kolorowych świateł powodując, że w pokoju zagościła na kilka sekund tęcza.
- Jest cudowny - szepnęłam i przytuliłam przyjaciółkę. - Dziękuję.
- Nie masz za co - uśmiechnęła się nikło i skinęła na pozostałe prezenty. - Draco coś zostawił?
Przejrzałam pudełka, jednak nie zauważyłam w nim tego jedynego. Lekko pokręciłam głową.
- Nie - westchnęłam i zaczęłam rozplątywać nasze włosy, co tylko spowodowało, że zaplątały się jeszcze bardziej. - Może zapomniał?
- Au! - Krzyknęła nagle Ginny, gdy pociągnęłam za mocno. - Nie sądzę.
- Przepraszam - syknęłam przez zęby i zabrałam się do ponownego rozplątywania. - Znamy się z Draconem od ponad siedmiu miesięcy i nie myślę, by pamiętał tak mało znaczącą w jego życiu datę.
- Jesteś zła?
- Nie - odpowiedziałam szczerze i pokręciłam głową. - Przecież to tylko niewinna data, prawda?
Zanim Ginny zdążyła mi odpowiedzieć, do pokoju wpadła pani Weasley. Szeroki uśmiech goszczący na jej ustach szybko zgasł, gdy jej wzrok padł na nasze skołtunione włosy.
- Oh! - Krzyknęła i do nas podeszła. - Jak to się stało?
Zaczęłyśmy opowiadać. Podczas tej krótkiej historyjki pani Weasley zaśmiała się tak wiele razy, że aż w pewnym momencie zaczęłam się o nią bać.
- Musimy je ściąć - stwierdziła po oglądnięciu kołtuna i zmarszczyła brwi, widząc nasze miny. - Odrosną, nie macie się czego obawiać.
Mama Ginny sięgnęła po różdżkę i wymierzyła ją w nas.
Gdy skończyła, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Spojrzała na mnie.
- Na dole ktoś na ciebie czeka.
- Draco! - Krzyknęłam i wpadłam w ramiona wysokiego blondyna. - Co ty tu robisz?
Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Byłem w pobliżu i pomyślałem, że wstąpię na chwilę - jego spojrzenie padło na kuchnię i pobliski salon. - Wieprzleja nie ma?
Pokręciłam głową.
- Nie, pojechali razem z Harrym na misję.
- Czyli jednak udało im się zostać aurorami? - Gdy potwierdziłam, wygiął usta. Nagle się uśmiechnął. - To znaczy, że mamy cały czas dla siebie. Pójdziemy na spacer?
- Możemy - sięgnęłam po kurtkę i wyszłam za nim na zewnątrz.
Wzdrygnęłam się, gdy zimny wiatr owiał mi szyję i od razu pożałowałam, że nie wzięłam szalika. Wsadziłam ręce do kieszeni i podeszłam do Dracona.
- Dokąd?
- Przed siebie? - Uśmiechnął się niewinnie i spojrzał na moje włosy. - Ładnie wyglądasz.
Szybko dotknęłam krótkich włosów i zaróżowiłam się lekko.
- Dziękuję.
Szliśmy chwilę w milczeniu. Po niewidzeniu go przez całe wakacje czułam się dziwnie, jednak nie nieswojo. Spojrzałam na chłopaka z boku i zacisnęłam usta.
- Martwi cię coś? - Spytał i zerknął na mnie.
- Nie, bardziej zastanawia - odpowiedziałam i kopnęłam kawałek wystającej ziemi. - Co robiłeś przez ostatnie dwa miesiące? Zamartwiałam się.
Prawie wpadłam na jego plecy, gdy chłopak nagle się zatrzymał. Spuścił wzrok w dół.
- Musiałem coś przemyśleć.
- Rozumiem, ale nie kontaktować się ze mną przez całe dwa i pół miesiąca? Nie wiedziałam, co się dzieje. - Wybuchłam i założyłam ręce na piersi. - Dlaczego? Co się stało? - Spytałam ciszej, jednak również krzykiem i do niego podeszłam. - Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
Moja twarz stężała, gdy przypomniałam sobie, że podobną rozmowę przeprowadzałam kilka miesięcy temu z moimi dawnymi przyjaciółmi. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Naprawdę, wszystko w porządku - powiedział i szybko na mnie zerknął. - Możemy iść dalej?
- Nie.
- Nie?
- Nie po tym, jak zostawiłeś mnie samą na całe wakacje, nie informując o niczym. Zrozum, nie miałam się z kim skontaktować w twojej sprawie!
Draco spojrzał na mnie z bólem i szybko podszedł.
- Wiem. Wiem, Hermiono i przepraszam. Ta sprawa...
- Rozumiem - Przerwałam mu i kiwnęłam w spokoju głową. - Powiesz mi wtedy, gdy będziesz gotowy.
Na twarzy mojego przyjaciela odmalowała się wielka ulga, jednak po chwili zniknęła, a Draco stanął prosto.
- Co się...
Nie zdarzyłam dokończyć, ponieważ zamknął mi usta pocałunkiem. Początkowo opierałam się, jednak po chwili oddałam go z pasją.
Po kilku sekundach odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy.
- Hermiono...
- Jest dobrze.
- Ale minęło tylko pięć miesięcy, od...
- Nie - westchnęłam i potarłam ramię. - Chcę spróbować.
I pocałowałam go ponownie.
Jednak nie spodziewałam się, że przyjdzie tak szybko.
- Nie! - Krzyknęłam i rzuciłam się do przodu, gdy zobaczyłam, jak zielone światło przecina niebo.
Jednak nim zdążyłam cokolwiek zrobić, silne dłonie objęły mnie w pasie, tym samym pozbawiając możliwości ruchu.
- Hermiono - ktoś szepnął mi do ucha, jednak nie byłam w stanie stwierdzić kto. Kłębowisko myśli objęło mój umysł, ciało stało się miękkie jak kawałek waty. Kolana ugięły się pode mną, a ja mocno upadłam na ziemie, prosto w błoto.
Ku mojemu zdumieniu, nie uroniłam ani jednej łzy.
- Proszę.
Draco Malfoy stanął nade mną z kubkiem herbaty. Wyraźnie chciał, bym ją od niego wzięła, jednak nawet na ten najmniejszy gest zabrakło mi sił.
Lekko pokręciłam głową i spojrzałam na kominek.
- Dlaczego... - Zamilkłam, jednak po kilku sekundach westchnęłam i spróbowałam ponownie. Odchrząknęłam. - Dlaczego nic nie czuję?
Malfoy także westchnął i, kładąc kubek z herbatą na stole, usiadł obok mnie na kanapie. Siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym gryfonów, jednak nikt nie zwracał na to uwagi - wszyscy zajęci byli szukaniem ciał.
- Czasem tak jest - cicho prychnął i spojrzał na swoje dłonie, ubrudzone ziemią i krwią. - Na początku nie dociera do ciebie śmierć bliskiej osoby, jednak później przychodzi ona z podwojoną siłą. To, kiedy ona nadejdzie, zależy tylko i wyłącznie od psychiki danego człowieka.
- Straciłeś kogoś kiedyś? - Spytałam i zerknęłam na niego.
- Babcię. I... - Gdy nasze spojrzenia się spotkały, oboje westchnęliśmy. Nagle poczułam, jak do moich oczu napływają łzy.
Szybko pociągnęłam nosem i odwróciłam wzrok.
- To było głupie pytanie, wybacz - powiedziałam, nie mogąc powstrzymać drżenia w głosie. Draco złapał mnie za ręce i ścisnął.
- To całkiem naturalne, Hermiono - spojrzał mi w oczy i zacisnął wargi. - Nie powstrzymuj emocji, bo później, nagromadzone, wybuchną w nieoczekiwanym momencie. Wiesz, że mam w tym doświadczenie.
Kiwnęłam głową i nagle z oczu trysnął mi potok łez. Załkałam głośno i oparłam się o bark Malfoy'a.
- Można?
Harry i Ron powoli wsunęli się do mojego pokoju i stanęli w drzwiach. Dawni przyjaciele spojrzeli na mnie niepewnie, a ja kiwnęłam głową, szybko odwracając od nich wzrok.
- Jak się czujesz? - Harry podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka na którym leżałam, podkulona.
W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami.
Ron zbliżył się powoli do mojego łóżka i spojrzał na mnie z pod gęstych brwi.
- Wiedz, że możesz na nas zawsze polegać, Hermiono - powiedział cicho i spojrzał na zdjęcie leżące na komodzie. Szybko przełknął ślinę i odwrócił od niego wzrok. - Mimo wszystko, nadal jesteś naszą przyjaciółką.
Prychnęłam głośno i pokręciłam głową, dając im wyraźny znak, że nie nie wierze w żadne wypowiedziane przez nich słowo.
- Naprawdę - prawie krzyknął Harry, a materac, na którym leżałam, podskoczył nieznacznie. - Możesz powiedzieć nam o wszystkim!
Powoli odwróciłam głowę i na niego spojrzałam. Widziałam, jak pod widoczną obojętnością w moich oczach chłopcy wzdrygają się, jednak nie mogłam na nią nic poradzić - po całej przepłakanej nocy czułam się tak, jakbym była wyprana z emocji.
- Nie, Harry, nie mogę - odpowiedziałam cicho. - Gdy ostatnim razem się na to zdobyłam, wy, przy użyciu wielu przezwisk, odtrąciliście mnie, choć dobrze wiedzieliście, jak dużo kosztowało mnie podzielenie się z wami tą informacją. Nie potrafię zaufać wam ponownie.
Moi dawni przyjaciele spojrzeli na mnie z bólem, jednak ja nie chciałam przechodzić przez całą rozmowę ponownie.
- Idźcie już, proszę. - Wyszeptałam i zwinęłam się w kłębek pod kocem. Zamknęłam oczy.
- Nie! - Krzyknął Ron i z rozpędem usiadł obok mnie. Szybko wyprostowałam się i na niego spojrzałam.
- Hermiono, my staraliśmy ci się pomóc!
- Słucham?! - Również krzyknęłam, jednak w moim krzyku słychać było ból. - Jak poprzez odtrącenie i naśmiewanie się z mojego wyboru rozumiecie pomoc?
- Chcieliśmy uświadomić ci, że nie dokonałaś dobrej decyzji! - Harry uniósł ręce i spojrzał na mnie spojrzeniem pełnym cierpienia.
- Dobrej decyzji?! - Zaśmiałam się, jednak nie odczułam żadnych emocji. Byłam pusta w środku. - Skąd mogliście wiedzieć, co jest dla mnie dobre?
- A ON wiedział?!
- Tak, Ron, wiedział -powiedziałam cicho, czując, że zaraz rozpłacze się ponownie. - A teraz idźcie, proszę.
Ron spojrzał na mnie oskarżycielsko i ciężko wstał.
- Zobacz, co z tobą zrobił. Nie dość, że splamił twoje imię, to jeszcze nastawił przeciwko nam - razem z Harrym skierowali się w stronę drzwi. Gdy już prawie wyszli, Ron szybko dopowiedział najokropniejszą rzecz, na jaką było go stać. - Dobrze, że nie żyje.
Za nim moje zaklęcie dotarło do drzwi, oni już zbiegali po schodach do Pokoju Wspólnego. Zerknęłam na miejsce, gdzie po raz ostatni, zobaczyłam kiedyś najbliższe mi osoby, teraz znienawidzonych wrogów i opadłam na poduszki, zanosząc się płaczem.
- Wstań, Hermiono.
Draco pochylił się nade mną i delikatnie dmuchnął w twarz. Zakasłałam kilka razy i schowałam się pod kołdrę.
- Nie możesz spędzić życia w łóżku - chłopak uśmiechnął się, gdy spojrzałam na niego nienawistnym wzrokiem i sięgnął do rąbka mojej kołdry. - Jesteś gryfonem, czy nie?
- W tym momencie? - Przez to, że mój głos był zduszony przez poduszkę, brzmiałam jeszcze gorzej. - Czuje się jak... jak...
- Tak?
Westchnęłam i powoli usiadłam.
- Dlaczego nie dajesz mi spokoju?
Draco zacisnął wargi i spojrzał w bok.
- Nie chce, byś popadła w depresję. Snape by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że jego śmierć doprowadziła cię do tego stanu.
Zmarszczyłam czoło i kiwnęłam głową.
- Czyli robisz to z poczucia obowiązku?
- Nie! Oczywiście, że nie! - Prawie krzyknął, jednak w porę się pohamował. - Do tego dochodzi to, co powiedzieli ci Potter i Wieprzej.
- Uwierz mi, w tym momencie nienawidzę ich tak bardzo, jak wcześniej kochałam - powiedziałam i upadłam mocno na plecy, zawieszając niewidoczny wzrok na szarej plamce na suficie.
Draco spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kochałaś... Nieważne - wzruszył ramionami i usiadł na brzegu mojego łóżka tak, jak wcześniej Harry. Spojrzał na zegarek. - Jeżeli chcesz zdążyć na śniadanie, to masz jeszcze czterdzieści minut. Będę czekać na dole - powiedział i wybiegł, nie dając mi nawet okazji do piśnięcia o sprzeciwie.
Mały kamień sturlał się z dziurawych schodów i zatrzymał przed wejściem do Wielkiej Sali. Kopnęłam jeszcze jeden, z ciekawością obserwując, jak z gładkością sunie po nierównej powierzchni.
- Życie - Malfoy stanął za mną i zaczął obserwować turlające się kawałki gruzu.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i uniosłam brwi.
- Tak wygląda nasze życie - powtórzył i zawiesił wzrok na kupce kamieni. - Przez większość czasu turlamy się po wystających, kłujących skałach lub spadamy do nierównych dziur po to, by na końcu zatrzymać się na równej powierzchni - chłopak spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się miękko.
- Wszystko ma swój cel - wyszeptałam, nagle rozumiejąc.
- Kiedyś to, co czujesz skończy się, a ty odzyskasz dawne siły, Hermiono - Draco złapał mnie przelotnie za ręce i szybko puścił. - Nie daj się temu przytłoczyć.
Spojrzałam na niego z oczyma pełnymi łez i pociągnęłam nosem.
- Jak ty to robisz? - Spytałam pełnym emocji głosem, a Draco posłał mi zdumione spojrzenie. - Nie dajesz się ponieść - wyjaśniłam, a chłopak westchnął.
- To nie jest takie łatwe - zaśmiał się cicho, jednak bez radości. - Snape był dla mnie kimś bliskim, kimś, z kim mógłbym porozmawiać o wszystkim. Doradzał, czasem pocieszał - uśmiechnął się. - Nie do wyobrażenia, prawda?
Kiwnęłam głową i zaśmiałam się przez łzy.
- Miał swoje reguły - powiedziałam i przesunęłam placem po, kiedyś gładkiej, teraz chropowatej poręczy i uśmiechnęłam się nikło. - Jednak czasem potrafił okazać uczucia.
- Tak - kiwnął głową Malfoy.
Na chwilę między nami zapanowała cisza, jednak nikomu z nas to nie przeszkadzało. Napawałam się nią jak powietrzem.
Po kilku minutach Draco spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Co? - Spytałam, chcąc nie chcąc odwzajemniając mu przy tym uśmiech.
- Po raz pierwszy, odkąd o nim rozwialiśmy, płakałaś tak mało - podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. - To dobry znak.
- Widocznie zbiornik się już wyczerpał - odpowiedziałam neutralnym tonem i spojrzałam na wejście do Wielkiej Sali, gdzie leżało kilka porzuconych kamieni.
- Nie. To znaczy, że powoli wracasz do świata żywych - chłopak położył mi dłoń na plecach i pchnął do przodu, a ja szybko złapałam się poręczy, nie chcąc upaść.
- Draco! - Krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. - Mogłam zlecieć!
Chłopak uśmiechnął się szeroko i ruszył przed siebie.
- Chodź, musimy kiedyś dotrzeć na to śniadanie.
- Wiesz, wcześniej myślałam, że jesteś zakochanym w sobie narcyzem ze Slytherinu, ale teraz...
- Tak?
- Jakby tak pomyśleć, to chyba nic się nie zmieniło.
Schyliłam się, gdy dłoń Malfoy'a przeleciała mi przed twarzą i zaczęłam się śmiać.
Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.
- Ciesze się, widząc cię w tak dobrej formie - otworzył przede mną drzwi i, gdy tylko w nich zniknęłam, dodał cicho tak, bym nie usłyszała: - Choć trochę martwią mnie twoje skoki nastrojowe.
- Nie mogę uwierzyć, że minęły już dwa miesiące - szepnęłam i spojrzałam na Dracona.
Siedzieliśmy razem nad jeziorem i obserwowaliśmy ptaki. Co jakiś czas mieszkająca w wodzie ośmiornica wynurzała się, płosząc je, jednak nie poddawaliśmy się. Lekki wiaterek owiewał nasze twarze, a zachodzące słońce delikatnie odbijało się od tafli jeziora, dodając mu odrobiny magii i koloru.
- Ja też nie - odpowiedział chłopak i podparł się na rękach, nogi wyciągając przed siebie. - Jeszcze nie tak dawno temu cały zamek tonął w gruzach i piasku, teraz nie pozostał po nich żaden ślad - spojrzał ukosem na Hogwart i westchnął.
- Wiem - kiwnęłam głową i sięgnęłam po suchą gałązkę, którą po chwili zaczęłam robić małe dziurki w ziemi. - Zastanawiam się tylko, kiedy to się skończy.
- Co takiego? - Draco spojrzał na mnie z ciekawością i lekkim uśmiechem. W jego spojrzeniu pojawił się pewien blask, jednak nie potrafiłam go odczytać.
- Ta cała szarość. Żałoba - grudka ziemi podskoczyła do góry i spadła z urwiska, nad którym siedzieliśmy, prosto do jeziora. Z tej odległości nie mogliśmy dosłyszeć plusku, jednak zobaczyliśmy maleńkie fale roznoszące się po tafli wody. - Sama... Sama nie jestem w stanie zapomnieć jeszcze o Severusie, prawdopodobnie nigdy nie będę, ale mam świadomość, że jeżeli pozostaniemy w nastroju takim, jaki szerzyliśmy przez te dwa ostatnie miesiące, to będzie to tylko kwestią czasu, aż ujawni się kolejny Voldemort. Nie chciałabym, by ofiara Severusa poszła na marne - ostatnie słowa ledwo wyszeptałam.
Draco kiwnął powoli głową i przechylił się w moją stronę.
- Wiesz, dlaczego się z tobą zaprzyjaźniłem?
Mimo że pytanie było niewinnie, cała się spięłam. Szybko spojrzałam krzywo na chłopaka i przybrałam groźny ton, oczywiście tylko dla przykrywki.
- Jeżeli chcesz przez to powiedzieć, że Severus ci kazał, to ja nie chce o tym słuchać.
Malfoy zaśmiał się cicho i spojrzał na jezioro.
- Nie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Mimo że lubił manipulować ludźmi, to nigdy nie stosował tego na tych, których kochał.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w dół, na swoje dłonie.
- Początkowo, gdy dowiedziałem, się, że jesteście razem, byłem w szoku - kontynuował Malfoy. - Myślałem, że Snape tylko ze mną pogrywa, jednak gdy zauważyłem jego spojrzenia, zrozumiałem, że się myliłem. Ciekawość, dlaczego wybrał akurat ciebie, nie dawała mi spokoju, dlatego pewnego dnia postanowiłem przyjrzeć ci się bliżej - przerwał na chwilę i odchrząknął. - Gdy do ciebie podszedłem, siedziałaś w bibliotece i zaczytywałaś się w jakiejś grubej księdze. Nie, nie, nie potrzeba mi jej znać - powiedział szybko, gdy już otwierałam usta. Zaśmiał się. - Zaczęliśmy rozmawiać. Mimo że wiedziałaś, że dyskutujesz ze mną, ze znienawidzonym ślizgonem, dałaś mi szansę.
- Byłeś rodziną Severusa - uśmiechnęłam się nikło. - Musiałam chociaż spróbować.
- Gdy wyszliśmy z biblioteki, ty skierowałaś się w stronę Skrzydła Szpitalnego. Ja poszedłem za tobą mimo, że o tym nie wiedziałaś - uśmiechnął się na widok mojej miny i kontynuował. - Odwiedzałaś jednego z pierwszaków, który na zajęciach oberwał pryszczatym zaklęciem. Siedziałaś przy nim chwilę, jednak gdy odeszłaś, zostawiłaś małego z uśmiechem na twarzy. Wtedy zrozumiałem po raz drugi, jak bardzo się myliłem.
Zaśmiałam się, gdy skończył opowiadać i położyłam się na trawie.
- W takim razie muszę zepsuć ci te wspomnienia. - Spojrzałam na niego rozbawiona i założyłam nogę na nogę. - Tamtego dnia zgłosiłam się do pomocy pani Pomfrey, a pierwszak uśmiechnął się tylko dlatego, że powiedziałam mu, że pryszcze znikną do końca tamtejszego dnia. Nie zrobiłam nic, przez co mógłbyś przypisać mi zasługi.
- Cóż, dzieciak się ucieszył - Malfoy wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu, a ja mimowolnie się zaśmiałam. Przy nim zapominałam o wszelakich troskach.
Nawet o tych najcięższych.
- Wszystkiego najlepszego!
Ginny przytuliła mnie mocno i szybko wręczyła prezent. Jej rude włosy zakręciły się wokół moich i, gdy szarpnęła, obie poleciałyśmy do przodu.
- To mamy wymówkę, by schować się u mnie w pokoju i otworzyć prezent - Ginny uśmiechnęła się do mnie szeroko i pociągnęła - dosłownie - za sobą.
Powoli, by nie wyrwać sobie wszystkich włosów, usiadłyśmy na jej łóżku i zaczęłyśmy przeglądać prezenty. Jak się spodziewałam, nie dostałam nic od Rona i Harry'ego, jednak sprawiło mi to lekki zawód. Był to wyraźny znak, że nasza przyjaźń jest skończona na zawsze.
- Otworzysz najpierw mój? - Spytała dziewczyna i spojrzała na niewielki pakunek, leżący tuż obok mnie. Powoli po niego sięgnęłam i uśmiechnęłam się.
- Czy to jest to, co myślę? - Spytałam i zaśmiałam się na widok jej miny.
W środku leżał mały wisiorek w kształcie łzy. Gdy podniosłam go ku górze, odbiło się od niego kilka kolorowych świateł powodując, że w pokoju zagościła na kilka sekund tęcza.
- Jest cudowny - szepnęłam i przytuliłam przyjaciółkę. - Dziękuję.
- Nie masz za co - uśmiechnęła się nikło i skinęła na pozostałe prezenty. - Draco coś zostawił?
Przejrzałam pudełka, jednak nie zauważyłam w nim tego jedynego. Lekko pokręciłam głową.
- Nie - westchnęłam i zaczęłam rozplątywać nasze włosy, co tylko spowodowało, że zaplątały się jeszcze bardziej. - Może zapomniał?
- Au! - Krzyknęła nagle Ginny, gdy pociągnęłam za mocno. - Nie sądzę.
- Przepraszam - syknęłam przez zęby i zabrałam się do ponownego rozplątywania. - Znamy się z Draconem od ponad siedmiu miesięcy i nie myślę, by pamiętał tak mało znaczącą w jego życiu datę.
- Jesteś zła?
- Nie - odpowiedziałam szczerze i pokręciłam głową. - Przecież to tylko niewinna data, prawda?
Zanim Ginny zdążyła mi odpowiedzieć, do pokoju wpadła pani Weasley. Szeroki uśmiech goszczący na jej ustach szybko zgasł, gdy jej wzrok padł na nasze skołtunione włosy.
- Oh! - Krzyknęła i do nas podeszła. - Jak to się stało?
Zaczęłyśmy opowiadać. Podczas tej krótkiej historyjki pani Weasley zaśmiała się tak wiele razy, że aż w pewnym momencie zaczęłam się o nią bać.
- Musimy je ściąć - stwierdziła po oglądnięciu kołtuna i zmarszczyła brwi, widząc nasze miny. - Odrosną, nie macie się czego obawiać.
Mama Ginny sięgnęła po różdżkę i wymierzyła ją w nas.
Gdy skończyła, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Spojrzała na mnie.
- Na dole ktoś na ciebie czeka.
- Draco! - Krzyknęłam i wpadłam w ramiona wysokiego blondyna. - Co ty tu robisz?
Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Byłem w pobliżu i pomyślałem, że wstąpię na chwilę - jego spojrzenie padło na kuchnię i pobliski salon. - Wieprzleja nie ma?
Pokręciłam głową.
- Nie, pojechali razem z Harrym na misję.
- Czyli jednak udało im się zostać aurorami? - Gdy potwierdziłam, wygiął usta. Nagle się uśmiechnął. - To znaczy, że mamy cały czas dla siebie. Pójdziemy na spacer?
- Możemy - sięgnęłam po kurtkę i wyszłam za nim na zewnątrz.
Wzdrygnęłam się, gdy zimny wiatr owiał mi szyję i od razu pożałowałam, że nie wzięłam szalika. Wsadziłam ręce do kieszeni i podeszłam do Dracona.
- Dokąd?
- Przed siebie? - Uśmiechnął się niewinnie i spojrzał na moje włosy. - Ładnie wyglądasz.
Szybko dotknęłam krótkich włosów i zaróżowiłam się lekko.
- Dziękuję.
Szliśmy chwilę w milczeniu. Po niewidzeniu go przez całe wakacje czułam się dziwnie, jednak nie nieswojo. Spojrzałam na chłopaka z boku i zacisnęłam usta.
- Martwi cię coś? - Spytał i zerknął na mnie.
- Nie, bardziej zastanawia - odpowiedziałam i kopnęłam kawałek wystającej ziemi. - Co robiłeś przez ostatnie dwa miesiące? Zamartwiałam się.
Prawie wpadłam na jego plecy, gdy chłopak nagle się zatrzymał. Spuścił wzrok w dół.
- Musiałem coś przemyśleć.
- Rozumiem, ale nie kontaktować się ze mną przez całe dwa i pół miesiąca? Nie wiedziałam, co się dzieje. - Wybuchłam i założyłam ręce na piersi. - Dlaczego? Co się stało? - Spytałam ciszej, jednak również krzykiem i do niego podeszłam. - Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
Moja twarz stężała, gdy przypomniałam sobie, że podobną rozmowę przeprowadzałam kilka miesięcy temu z moimi dawnymi przyjaciółmi. Od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Naprawdę, wszystko w porządku - powiedział i szybko na mnie zerknął. - Możemy iść dalej?
- Nie.
- Nie?
- Nie po tym, jak zostawiłeś mnie samą na całe wakacje, nie informując o niczym. Zrozum, nie miałam się z kim skontaktować w twojej sprawie!
Draco spojrzał na mnie z bólem i szybko podszedł.
- Wiem. Wiem, Hermiono i przepraszam. Ta sprawa...
- Rozumiem - Przerwałam mu i kiwnęłam w spokoju głową. - Powiesz mi wtedy, gdy będziesz gotowy.
Na twarzy mojego przyjaciela odmalowała się wielka ulga, jednak po chwili zniknęła, a Draco stanął prosto.
- Co się...
Nie zdarzyłam dokończyć, ponieważ zamknął mi usta pocałunkiem. Początkowo opierałam się, jednak po chwili oddałam go z pasją.
Po kilku sekundach odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy.
- Hermiono...
- Jest dobrze.
- Ale minęło tylko pięć miesięcy, od...
- Nie - westchnęłam i potarłam ramię. - Chcę spróbować.
I pocałowałam go ponownie.