Uwaga!

poniedziałek, 17 listopada 2014

Pergaminowe zaklęcie cz. 1

Udało mi się! Przez cały weekend pisałam tą miniaturkę. Przyznam się, że jestem z niej zadowolona, jednak zdaje sobie sprawę, że nie jest ona wspaniała. Miałam dużą przerwę i mój styl nie jest najlepszy, ale... rozkręcam się :D Dlatego następne opowiadania powinny być lepsze, przynajmniej się postaram (jeżeli znajdziecie jakieś błędy, to proszę wytknijcie mi je:) Krytyka jest dla mnie bardzo ważna).
Część drugą "Pergaminowego zaklęcia" mam już napisaną w połowie, dlatego powinna się ona ukazać najpóźniej w przyszły poniedziałek. Stworzyłam listę informacyjną, gdzie możecie zobaczyć, kiedy pojawią się nowe miniaturki. Zapraszam do sprawdzenia:)
Powoli nadrabiam braki w czytaniu Waszych blogów, do wszystkich na pewno kiedyś dotrę :D Mam tylko prośbę - jeżeli jesteście zainteresowani informowaniem o nowych notkach, to napiszcie mi o tym w komentarzu, a ja następnym razem poinformuje Was o nowościach. Czasem jest tego tak dużo, że zaczynam się gubić xd
Gdybyście mieli jakieś pytania, to mój mail jest zawsze dostępny. Możecie go znaleźć na moim profilu :)
Uf, ale się rozpisałam :D
Kończę i zapraszam do czytania :)



Londyn, rok 1875

Tajna siedziba Albusa Dumbledora

Z pomiędzy drzew wyłoniła się czarna postać i stanęła, obserwując. Jej skupiony wzrok był utkwiony w drewnianym domku, znajdującym się na skraju lasu, a uszy szukały najmniejszego dźwięku, świadczącego o niebezpieczeństwie.

Po kilkunastu minutach cień przesunął się lekko do przodu i ukucnął przy pobliskim krzaku. Mógł teraz spokojnie siedzieć, nie obawiając się o zdemaskowanie - wszystko szło zgodnie z jego planem.

Już jutro o tej porze będzie pałał się zwycięstwem, a marna garstka ocalałych magów zapewne pogrąży się w rozpaczy i poszukiwaniach zwycięzcy.

Którego, zresztą, nie uda im się odnaleźć.

Już on o to zadba.
 



*****
 

- Najważniejszym zadaniem naszego zgromadzenia jest ochrona książki. - McGonagall stanęła przed tablicą i kredą namalowała okrąg, do którego wpisała literkę X. - To jesteśmy my. - Wskazała na literkę i po chwili obok okręgu narysowała kwadrat, dużo większych rozmiarów. - A to nasi wrogowie. - Powoli odwróciła się do zgromadzonych i nabrała powietrza. - Jest ich siedemdziesiąt procent więcej niż nas, co ponownie zmniejsza nasze szanse na wygranie. - Podniosła rękę do góry i przerwała, chcąc podnieść napięcie. Gdy jej się to udało, kontynuowała. - Jednak nie zapomniajcie, że to my jesteśmy magami, posiadający dar tworzenia czegoś, z nicości. To my przetrwaliśmy wojny i mroźne zimy, leczyliśmy i zabijaliśmy. Nawet podczas tych ciężkich czasów dawaliśmy radę chować i stawać w obronie książki. Nie zapomnajcie o tym. - McGonagall spojrzała lodowato na zebranych i machnęła ręką. - Jakieś pytania?

Kilka rąk uniosło się do góry. Czarownica spojrzała na siedzących i wskazała na znajdującą się w samym kącie dziewczynę.

- Luno?

- Czy zostaną wybrani ochroniarze? - Spytała rozmarzonym głosem, jednak cała jej postawa świadczyła o całkowitym skupieniu. Jedynie lekki makijaż nałożony na policzki powodował, że automatycznie zostawała ona przekierywowana do gupy ludzi lekko niedorozwiniętych.

- Na końcu zebrania. - Słysząc chłodny głos pani profesor, kilka osób się wzdyrgnęło. - Parvati?

- Chciałam zapytać o to samo. - Dziewczyna zaczerwieniła się, a jej siostra bliźniaczka spojrzała na nią karcąco. - Przepraszam.

- Nic się nie stało. - McGonagall nawet spróbowała się usmiechnąć. - Czy są jeszcze jakieś pytania, oczywiście nie dotyczące wyznaczenia ochroniarzy? - Gdy nikt się nie ruszył, kobieta westchnęła. - W takim razie możemy przejśc do inicjacji.

Na jej znak wszystcy wstali. Profesor wyjęła różdżkę i kiwnęła głową.
- Wyciągnijcie różdżki. - Nakazała i spojrzała za okno. - Gdy już to zrobicie, powtarzajcie za mną. Jeżeli ktoś poczuje słabość, mdłości, czy jakiekolwiek inne oznaki, niech natychmiast usiądzie. - Odczekała chwilę, aż wszyscy się rozstawią i zaczęła mówić. - Testor supremum sanctae et summae potestatis rogare atque... - Podczas gdy mówili, kilka osób zaczęło siadać. Niektórzy byli zadowoleni z siebie i najwidoczniej dumni lecz większość wyglądała na zaniepokojonych. Gdy na nogach pozostały zaledwie trzy osoby, McGonagall przerwała. - Cudownie. - Uśmiechnęła się i kiwnęła na stojących. - Chodźcie za mną.


Lekko dyszący pomachali do siedzących i przeszli za profesorką do następnej sali. Tam stanęli i spojrzeli na nauczycielkę.

- Poprzednie zadanie miało ukazać, jak wielką posiadacie predyspozycję do bólu, jednak jest one dość łatwe do złamania. - Klasnęła w dłonie. - Dlatego wymyślono zadanie drugie. - Lekko się uśmiechnęła i usiadła. - Hermiono, Luno, Draconie. Czy jesteście gotowi na następną turę?

Ich trójka powoli kiwnęła głową. Odkąd kewstia rywalizacji stała się jasno widoczna, żadne z nich nie spoglądało na siebie ani się nie uśmiechało. Co jakiś czas Malfoy prostował się i robił pewne miny, pozatym jednak nie zwracali oni na siebie nawet najmniejszej uwagi.

McGonagall wstała i przeszła na koniec pokoju. Poza jedną skrzynią i szczelnie zasłonionym oknem, był on pusty. Ciemne ściany tylko podkreślały jego niewielkie rozmiary, nierówna podłoga sprawiała, że stawał się on niepodobny do wszystkich podstawowych kształtów. Luna nabrała powietrza i przysunęła się do Hermiony.
 



- Denerwuję się. - Powiedziała szeptem i zacisnęła usta. Jej twarz była blada i nawet najmniejsze machnięcia pędzlem nie poprawiłyby jej kolorytu.

- Będzie dobrze, Luno. - Granger posłała jej niewyraźny uśmiech i utkwiła spojrzenie w profesorce. - Zabrnęliśmy już tak daleko...

- Co tylko sprawia, że stresuję się bardziej. A wiesz, że takie sytuacje nie służą trawieniu. - Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i wydała cichy jęk. - Mój tata twierdzi, że...

- Dziewczęta! - McGonagall klasnęła i spojrzała na nie surowo. Hermiona odsunęła się od Luny i wygładziła suknie.

- Jak zapewne słyszęliście, ochroniarzy jest dwójka. - Wszyscy kiwnęli głowami, a pani profesor wydęła usta w dziubek. - Niestety muszę rozwiać wasze wątpliwości. Zaklęcie wyznacza tylko jednego strażnika, pozostali są poddani następnej próbie, z której wybiera się zastępce. Ma on pomagać strażnikowi i służyć mu, jednak nie ma on dostępu do książki. Zrozumieliśmy się?

Trójka wybranych spojrzała po sobie i ponownie kiwnęła głowami, tym razem jednak z mniejszym przekonaniem. Miało to oznaczać, że tylko dwójka z nich posiądzie tajemną wiedzę, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, a jedna osoba odpadnie. Co stanie się z tą osobą, stanowiło dla nich kolejną zagadkę.

McGonagall westchnęła głęboko i machnięciem różdżki otworzyła wielką skrzynie, z której buchnął płomień kurzu. Gdy jego stężenie zmalało, zgromadzeni mogli dostrzec leżące na samym jej dnie malutkie pudełeczko. Profesor sięgnęła po nie i przykryła dłonią.

- Czy... Czy to jest właśnie ta książka? - Luna zrobiła krok w stronę skrzyni, jednak zatrzymała się w połowie. Jej oczy powiększyły się do rozmarów galeona, a usta ułożyły w równą literę "O".

- Tego dowiecie się później. - Tajemniczo odpowiedziała McGonagall i uśmiechnęła się. - A teraz zamknijcie oczy.

To, co wydażyło się później, stanowiło dla nich jedną wielką tajemnicę.
 



Draco obudził się i podskoczył, gdy zdał sobie sprawę, że znajduję się w obcym sobie miejscu. Jego łóżko, zazwyczaj miękkie i otulone białą pierzyną, było teraz twarde i płaskie. Chłopak złapał się za głowę, gdy poczuł nagłe ukłucie i jęknął.

- Jest tu ktoś? - Z ciemności dobiegł cichy, kobiecy głos. Malfoy wyprostował się i zmrużył oczy.

- Tak. Kim jesteś? - Odpowiedział głośno i zaczął się rozglądać.

- To ja powinnam zadać to pytanie pierwsza, nie sądzisz?

- No cóż, spóźniłaś się. - Mimowolnie się do siebie uśmiechnął, jednak po chwili wrócił do swojej wcześniejszej postawy. - Odpowiesz mi?

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Draco słyszał jedynie cichy oddech nieznajomej i głośne bicie swojego serca.

- Luna. - Gdy już myślał, że dziewczyna się rozmyśliła, odpowiedziała. - Luna Lovegood.

- Boże, dlaczego? - Mruknął chłopak i uderzył pięścią w pościel. Ta dziewczyna od początku doprowadzała go do szaleństwa, co wcale nie powodowało, że czuł się lepiej. Mimo wszystko miał nadzieje, że nie słyszała tego, co powiedział chwilę wcześniej.

- A ty?

- Draco Malfoy.

Tym razem cisza trwała dłużej. Gdy Draco zaczynał się niepokoić o życie dziewczyny, ta odezwała się ponownie.

- Szkoda.

- Czego? - Spytał, szczerze ciekawy.

- Tego, że to nie my zostaniemy strażnikami książki.

- Dlaczego tak uważasz? - Gdy tylko zadał to pytanie, odnalazł odpowiedź. Jego cała nadzijea nagle opadła, a on zdał sobie sprawę, jak bardzo to stanowisko było mu potrzebne.

Jednak Luna nie wiedziała, że Draco uświadomił sobie tę przykrą prawdę. Zamiast skierować rozmowę na inne tory, cicho odpowiedziała:

- Ponieważ to jedna osoba miała zostać wybrana. Z tego, że jej tutaj nie ma wnioskuje, że jest nią Hermiona. Chyba, że gdzieś się tu ukrywa.

- Raczej nie. - Wycedził Dracon, nagle zły na siebie samego. Czym sprawił, że wyniki były takie, a nie inne? - Pamiętasz może, jak wyglądało zadanie drugie? Mam wrażenie, że zaraz po tym, jak zamknąłem oczy w pustej sali, otworzyłem je tu.

- Mam tak samo. W dodatku ten potworny ból głowy...

Malfoy kiwnął głową i oparł się o ścianę.

- Draco?

- Hm?

- Możesz do mnie mówić?

Chłopak szeroko otworzył oczy i pochylił się do przodu, próbując dostrzec coś w otaczającej ich ciemności.

- Dlaczego?

- Bo chce do ciebie pójść. Ten kamień jest naprawdę zimny.

- Siedzisz na ziemi? - Mimo tego, że Draco nie przepadał za tą dziewczyną, przeraził się. - Jak to możliwe? Kobiete posadzić na zimnej posadzce, a mężczyzne na łóżku?

- Może się pomylili?

- Bardzo zabawne. - Odpwowiedział dopiero, gdy zrozumiał, o co jej chodziło. Niestety trwało to dość długo.

- Masz włosy bardzo podobne do moich, a twoja cera...

- Oh, daj już spokój. - Gdy tylko to powiedział, poczuł, jak łóżko przechyla się lekko na prawą stronę. Luna westchnęła głęboko i przysunęła do niego.

- Nareszcie wygodnie. - Zamruczała, a on poczuł, jak przyjemne ciepło przepływa po całym jego ciele. Natychmiastowo się znienawidził. - Ciekawe, jak długo będziemy tu siedzieć.

- Właśnie. - Powiedział, starając się odsunąc jak najbardziej od Luny. - Ciekawe.
 



*****
 


Czerwień i krzyk. Wszędzie widoczna krew i rozdarte ciała. Uciekający ludzie i rozszalałe zwierzęta. Buchający płomien z okna i rozwalające się budynki.

Hermiona stała pośrodku całego chaosu i krzyczała. Próbowała uwolnić magię, jednak całe jej trudy poszyły na marne. Mogła tylko patrzeć na nieszczęście nieznanych jej ludzi i poddać się temu, co szykował dla nich los.

Dziewczyna zaczęła iśc przed siebie. W pewnym momencie wpadła na małą dziewczynkę, która spojrzała na nią wielkimi, przesyconymi bólem oczyma i zaczęła płakać. Hermiona ukucnęła przy niej i schowała w ramionach.

- Ciii... - Zaczęła ją uspokajać, przy okazji ze strachem rozglądając się na boki.

Ludzie zrgomadzeni na ulicach szaleli. Nie było to szaleństwo takie, jakie można było zobaczyć w teatrze - było to szaleństwo mające swój początek w naturze ludzkiej i tym, w co owi wierzyli. Niektórzy wymachiwali w powietrzu rękoma, inni - zatrzymywali się na samym środku ulicy lub przed bramami domów i zaczynali płakać. Rodzielało to serce Hermiony.

W pewnym momencie grunt pod nogami dziewczyny zaczął drdżeć. Hermiona mocniej przycisnęła dziewczynkę do siebie i zamknęła oczy. Schowane w jej ramionach dziecko zaczęło dygotać tak, że trudno go było utrzymać. Wszystko, co w tym momencie mogła zrobić, to ciche uspokojanie dziewczynki.

Nage wszystko zniknęło.

Wszystkie krzyki i jęki zastapiła cisza, nie było już zrozpaczonych ludzi i chaosu panującego na ulicach. Wszystko, co kilka sekund wcześniej miało miejsce, zniknęło i zostało zastąpionee ciemnym pokojem.

Zdezorientowana Hermiona upadła na podłogę i ukryła zapłakaną twarz w dłoniach. McGonagall spojrzała na nią ze smutkiem, jednak nie podeszła i nie pocieszyła dziewczyny. Stała tylko i patrzyła, jak ta odkrywa, że w swoich ramionach trzyma okrytą popiołem zabawkę, którą w jej wyobraźni trzymała zrozpaczona dziewczynka.

- Uspokój się. - Nakazała tylko i machnęła różdżką, gdy ta nie posłuchała. Hermiona uniosła się w powietrzu i utkwiła pusty wzrok w profesorce.

- Co to było? - Spytała słabo i pociągnęła nosem.

- Wybuch wulkanu w Pompejach. - Wyjaśniła, bez najmniejszej deilikatności w głosie. - Przeniosłaś się w przeszłość.

- Przeszłość? - Hermiona drgnęła zaskoczona i zadrdżała. - Czyli to, co widziałam... Ta dziewczynka... - Spojrzała na zabawkę trzymaną w dłoni i zaczęła płakać. - Dlaczego...?

- Wiem, że to ciężkie, ale musisz się teraz skupić. - McGonagall opuściła dziewczynę na ziemię i do niej podeszła. - Posłuchaj. - Poczekała, aż Hermiona na nią spojrzy i dopiero wtedy kontunuowała. - Zaklęcie wybrało cię na strażnika książki, a by to udowodnić, przeniosło cię w przeszłość. Gdyby tak się nie stało, musielibyśmy rozpoczynać inicjacje od początku.

Kobieta wyciągnęła ręce w stronę Hermiony i pogłaskała ją lekko po ramionach.

- Rozumiem, że jest to dla ciebie wielki szok, ale teraz masz dużo ważniejsze sprawy niż roztrząsanie się nad przeszłością.

Nagle Granger wyrwała się profesorce i spojrzała na nią z wściekłością.

- Nie roztrząsać się? Jak?! - Krzyknęła i uniosła brudną zabawkę. - Jak mam to zrobić po tym, gdy widziałam tyle bólu i cierpienia? Ci ludzie ginęli, a ja nie mogłam zrobić nic! Nic! - Łzy płynęły stumieniami po jej policzkach, a ona zaczęła się trząść. Nie z bólu, tylko z wściekłości. - Nie rozmumiem, jak można mieć w sobie tyle obojętności na ludzkie cierpienie...

- Dość. - Przerwała jej McGonagall, a dziewczyna przestała mówić. - Nie obwiniaj mnie o coś, czego nie zrobiłam. Nie jestem winna temu, co widziałaś. - Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. - To maił być tylko test sprawdzający twoją wrażliwość. - Nagle na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który w żadnym wypadku nie pasował do obenej chwili. - Ku mojej radości, zdałaś go.
 



*****
 




- Historia strażników ma swój początek wiele wieków temu, także zagłębianie się w niej trwałaby więcej, niż byś sobie życzyła. - McGonagall przeszła przez ukryte drzwi, mieszczących się za obrazem wiszącym w jej gabinecie i sięgnęła po świecznik. - Dlatego częściowo omijamy tę część historii i przechodzimy do początku.

- Rozumiem, jednak chciałabym poznać wszystkie tajemnice związane z książką. - Odpowiedziała Hermiona i zamknęła za sobą przejście. - Skoro już jestem do tego upoważniona, to czemu by z tego nie skorzystać?

McGonagall zacisnęła usta.

- To nie będzie proste, jednak zobaczę, co da się załatwić.

Szły chwilę w ciszy. Hermiona zaciekawionym wzrokiem obserwowała każdy choć najmiejszy cień padający znad świeczki na stare cegły, budujące tajemny korytarz. Odkąd wyszła za profesorką z ciemnego pokoju, jej ciekawość wzrosła tak, że musiała zacząc się powstrzymywać przed zadawaniem pytań.

Oczywiście, nie zawsze jej się to udawało.

- Dokąd idziemy? - Spytała po kilku minutach marszu i przygryzła wargę.

- Do gabinetu Dumbledora. - Starsza kobieta uśmiechnęła się i uniosła wyżej świecznik. - Uwaga na stopnie.

- Dlaczego nie używasz magii? Przecież można było oświetlić ten korytarz, bez obaw, że zostałoby to zauważone...

- W tym miejscu jest to niemożliwe. O wszystkim dowiesz się za chwilę, obiecuje ci to.

Dziewczyna kiwnęła głową i uniosła suknię do góry, gdy stanęła przed wysokimi stopniami. Niestety była ona tak niewygodna, że po chwili Hermiona zahwiała się i prawie by upadła, gdyby nie silna ręka, która złapała ją w pasie i przytrzymała.

- Ostrożnie, Granger. - Severus Snape syknął jej do ucha, a ona krzyknęła i wyrwała mu się szybko.

- Co pan tu robi?! - Dziewczna przywarła do ściany i jedną rękę położyła na brzuchu.

- Stoje. - Uśmiechnął się szatańsko i pchnął ją do przodu. - Za pozwoleniem, Granger, ruszyłabyś się, bo nie tylko ty jesteś na dziś umówiona.

Dziewczyna prychnęła glośno i zaczęła iść. Po chwili jej oczom ukazało się małe światło, które przerodziło się w niewielkie wejście do kommnaty.

Pokój był bardzo przytulnie urządzony. Do każdej ściany przylegały regały z milionem książek, kominek jarzył się ciepłym płomieniem. Hermiona przymknęła oczy i zatrąciła się w zapachu starego pergaminu.

Dopiero gdy usłyszała ciche chrząknięcie za sobą, podskoczyła.

- Granger, przejdziesz wreszcie?

Spojrzała za siebie prosto w ciemne oczy Snape'a i zarumieniła się, gdy zdała sobie sprawę, że w dalszym ciągu stoi w tajemnym przejściu do pokoju i toruje wejście. Pośpiesznie przestąpiła próg obrazu i otrzepała skunię.

- Dobry wieczór. - Albus Dumbledore uśmiechnął się do niej za książki i upił kieliszek wina. - Poczęstujesz się, moja droga?

Hermiona kiwnęła głową i podeszła do dyrektora sabatu. Z pełnym wdziękiem wykonała dygnięcie i uśmiechnęła się do niego.

- Ciesze się, że to ty zostałaś strażnikiem. - Powiedział Albus i nalał dziewczynie wina. - Obawiałem się, że przytrafi nam się kolejny kiepski przypadek, jak ostatnio, ale...

- Albusie, jak możesz tak mówić? - Krzyknęła wzburzona McGonagall, a Hermiona mimowolnie parsknęła. - Sybilla wcale nie była taka zła...

- Poza tym, że prawie zgubiła książkę? - Snape oparł się jeden z regałów i upił łyk wina. - Tak, to automatycznie klasyfikuje ją jako najlepszego ochroniarza wszech czasów. Pomijając fakt, że jej roztrzepanie i zamiłowanie do alkoholu było...

- Zrozumieliśmy, Severusie. - Dumblerore uniosł dłon do góry i uśmiechnął się szeroko. - Ale teraz trafiła nam się wspaniała kandydatka, dlatego powinniśmy to uczcić. Co ty na to, Hermiono?

Dziewczyna odwzajemniła uśmiech dyrektora, jednak nie był on całkowicie szczery. W głębi duszy martwiła się swoim nowym zadaniem. Także jedna myśl nie dawała jej spokoju.

- Co stało się z Luną i Malfoyem?

W pokoju zapadła cisza, a wszystkie spojrzenia zostały utkwione w niej. Jako że nie byla przyzywczajona do tak wielkiego zainteresowania, zarumieniła się.

- Jutro zostaną oni poddani próbie trzech wyborów. - Dumbledore odpowiedział po chwili mogącej bić się o długość z wiecznością. - Do tego czasu możemy cię przygotować.
 

 



*****
 




- Czy wiesz, co zawiera w sobie książka? - Tak wyglądało pierwsze pytanie profesor McGonagall.

Siedziały na dużej werandzie i obserwowały ptaki. W pokoju za nimi spokojnie grała muzyka klasyczna, a profesor Dumbledore zaczytywał się w wielkich księgach. Hermiona spojrzała na swoją nauczycielkę i pokręciła przecząco głową.

- Wiem jedynie, że jest to wielka tajemnica. - Odpowiedziała i westchnęła. - Czy teraz, będąc jej strażnikiem, mogę ją poznać?

- Niestety, ale to niemożliwe. - Profesor upiła łyk herbaty i odchrząknęła. - Tej tajemnicy nie zna nikt, poza strażnikiem.

- W takim razie, czy mogę zobaczyć tę książkę? - Powoli zaczynała tracić cierpliwość. Szybko poprawiła włosy i zaplotła ręce na padołku by nie pokazać, że drdżą.

- Ależ oczywiście, kochana. - Dumbledore przerwał już otwierającej usta McGonagall i podszedł do Hermiony. - Ale najpierw musisz poznać jej historie. Chodź za mną.

Kiwnął na nia zachęcająco i wszedł do pokoju. Hermiona z westchnięciem wstała z miękkiego krzesła i ruszyła za nim.

- Dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane? - Spytała, prawie depcząc mu po piętach. - Skoro wiadomo, że jestem odpowiedzialna za jej ochronę, to dlaczego nie mogę dowiedzieć się wszystkiego od razu?

- Ponieważ to mogłoby cię zniszczyć. - Odpowiedział spokojnie dyrektor i otworzył przed nią drzwi do swojego gabinetu. - Ta wiedza jest tak wielka, że nawet ja, poznawszy ją całą, prawdopodobnie nie byłbym sobą. Posiada w sobie wszystkie magie świata i materii poza nią - wiem, że trudno sobie to wyobrazić, ale instenieje coś poza znanym nam światem - dlatego podzielono ją na partię. - Tu przerwał i spojrzał na Hermionę badawczo. Po chwili schylił się i zaklęciem otworzył szufladę swojego biurka, z ktrórej wyciągnął starą książkę. Mocnym ruchem przysunął ją w stornę dziewczyny, która wsytrzymała oddech. - Nie, to nie jest ona. - Dyrektor się zaśmiał. - W tej książce zostało spisane wszystko, co strażnik powinien wiedzieć. Przeczytaj ją, a wszystkiego się dowiesz.
 



****
 


Draco zamrugał kilka razy i z jękiem podniósł się z pryczy. Opierająca się o niego Luna pociągnęła nosem i przechyliła się mocno w jego stronę, prawie kładąc na kolanach. Chłopak delikatnym ruchem odsunął ją od siebie i przejechał dłonią po twarzy.

- Dobrze, to już się robi niepokojące.

- Dlaczego? - Dziewczyna obudziła się i teraz patrzyła na niego swoimi wielkimi, zaspanymi oczami. Jej złociste loki okręcily się wokół jej twarzy, co powodowało, że wyglądała jak anioł.

- To, że siedzimy tu Merlin wie ile. - Chłopak zręcznie wymknął z opresji i westchnął, gdy spojrzał na Lunę. - Czy mogłabyś się trochę odsunąć? Gnieciesz mnie.

- Przepraszam. - Dziewczyna szybko odskoczyła i oparła się o ścianę. - Było mi zimno i musiałam zasnąć... Wiesz, gdzie jesteśmy?

- Wydaje mi się, że w dalszym ciągu w siedzibie Dumbledora. - Draco ściągnął kurtkę i podał ją Lunie. - Proszę, powinno ci być cieplej.

- Dziękuje. - Dziewczyna ponownie pociągnęła nosem i przykryła się kurtką. - Jesteś może chory?

Spytała z tak wyczuwalną troską w głosie, że Draco aż spojrzał na nią zdumiony. Odpowiedział dopiero po chwli.

- Nie... Nie. Dlaczego pytasz?

- Bo zazwyczaj dla wszystkich jesteś niemiły i szorstki. - Kilka włosów opadło jej na twarz, gdy pochyliła się w jego stronę. - Pomyślałam, że może...

- Źle myślałaś. - Odpowiedział gwałtownie i odsunął się od niej jeszcze bardziej. - Ze mną jest wszystko w porządku.

- Dobrze. - Powiedziała cicho i niewinnie, a jego natychmiast ogarnęło poczucie winy. Nie powinien był na nią krzyczeć.

Ponownie na nią spojrzał i zacisnął usta. Mimo że było ciemno, jedna jasna struga światła padająca prawdopodobnie za drzwi oświetliła jej twarz. Oczy dziewczyny, zazwyczaj rozbawione i tryskające inteligencją, były teraz puste i zmartwione. Chłopak wyciągnął rękę z chęcią odgarnięcia włosów z jej twarzy, jednak się powstrzymał.

- Idź spać. - Powiedział zamiast tego i oparł się o ścianę. - Nie wiadomo, kiedy nas stąd wypuszczą i co każą zrobić.
 

 

 

 



KONIEC CZĘŚCI 1
 
 


 

 

4 komentarze:

  1. Świetne! :D Mogłabym zamówić coś o Lily i James'ie, gdy narodził się Harry?
    Weny!
    Zapraszam do mnie! :)
    http://only-illusion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, już się robi! Nawet mam już pomysł :D
      Obiecuję wejść <3

      Usuń
  2. Cudowna :D
    Chcę następną część!!!! Szybko! Błagam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, to..to...to jest GENIALNE!!! Nie wierzę, cudo... Błagam, napisz drugą część! Czekam!
    Angela Malfoy, która jest tak leniwa, że nie chce jej się przelogowywać na drugie konto, a do tego taka chamska, że ma czelność robić swoją reklamę bloga.
    Zapraszam na mojego bloga :)
    [scarlett-kalton-dziennik.blogspot.com]
    Ps. Proszę, powiadamiaj mnie o notkach

    OdpowiedzUsuń

CZYTAM = KOMENTUJE